Dobry wieczór,
Zgrubne tło położone, czas zdjąć maskowanie, a przynajmniej jego część z konstrukcji płatowca.


Wygląda nieco kiczowato, zwłaszcza na kadłubie, ale przy użyciu delikatnego, przetartego i wypranego (tak, wypranego mydłem i szczotką) paska wodnego papieru ściernego spróbuję przetrzeć ten wzniosły impresjonizm.
Kiedyś, dawno temu zapragnąłem wzbogacić moją gablotkę o wczesnego Hurricane'a Mark I z okresu walk nad Francją w 1940 roku. Hurri miał mieć wczesne skrzydła z płóciennym pokryciem, więc w przypływie entuzjazmu dokonałem gruntownych przeróbek starego modelu revella. Płaty zaszpachlowałem, przykleiłem paseczki tworzywa imitujące wręgi skrzydeł, poszlifowałem.
Spód samolotu miał być w malowaniu Day / Night, więc to, co miało być białe delikatnie zaznaczyłem szaro brązowo, a to, co czarne, intensywnie na czarno. I po zaznaczaniu delikatnie przeszlifowałem.
Efekt nie rzuca na kolana, ale nieco ożywia skrzydełka:

Oczywiście, niedługo potem jak skończyłem tego gniota, Airfix wydał wczesnego Hurricane'a z płóciennymi skrzydłami i dwułopatowym śmigłem
No, dobra. Po przetarciu kadłuba, po pokolorowaniu kredkami akwarelowymi gondoli silników i sterów Wellington wygląda tak:





Zobaczymy, ile z tego zostanie po nałożeniu kolorów nocnego kamuflażu.
Do usłyszenia, Bolek.
Modelarstwo to nie tylko wieczorne dłubanie - to zabawa z historią.